czwartek, 24 grudnia 2015

Życzę sobie..


Potrzebna mi była rozmowa z Tobą, nawet jeśli odbywała się za pośrednictwem internetu. Dotarło do mnie chyba definitywnie kilka rzeczy na przykład to, że nie chcę być nigdy więcej z kimś kto tak się zachowuje. Z kimś kto ma taki a nie inny charakter. Tęskniłam za Tobą każdego, pojedynczego, cholernego dnia i czekałam aż w końcu się odezwiesz. A gdy to zrobiłeś, i pisaliśmy jak nigdy nic, dotarło do mnie, że nie tęsknie za Tobą. Tęsknie za kimś kim byłeś na samym początku. I choć wiele osób myśli, że pewnie wróciłabym do Ciebie gdybyśmy się spotkali, Ja mocno wierzę w to, że tak się nie stanie. Dlaczego pewnie się zastanawiasz.Już mówię. Przechodziliśmy to nie raz. Rozstania i powroty, czułe słowa na przemian z wyzwiskami i kłótniami o bzdury. Żadne z Nas nie dopuszczało do siebie myśli, że kiedyś rozstaniemy się na dobre, bo przecież zawsze do siebie wracaliśmy. Byliśmy razem i oddzielnie pomimo wszystko. Teraz pora na to aby ruszyć na przód. Osobno.
Chciałabym życzyć sobie z okazji nadchodzącego nowego roku miłości, która pochłonie mnie bez reszty, ale już nie z kimś kto będzie miał twój charakter, zdrowia bo tego zawsze jest mało, spełniania celów i wyznaczonych zadań - jakoś trzeba kształtować dalej ten charakter, ale najbardziej chciałabym sobie życzyć tego, abym ruszyła na przód bez Ciebie. Bez Ciebie w sercu czy w myślach. Wiadomo sentyment zostanie zawsze. W końcu spędziliśmy wspólnie 5 fajnych lat. Może nie zawsze fajnych, ale jednak. Byliśmy ze sobą i dla siebie. Nic innego się nie liczyło. A teraz wiem, że to była piękna przygoda w moim życiu, która wiele rzeczy boleśnie mnie nauczyła. Niech Ci się żyje i wiedzie dobrze, a ja? Ja od nowego roku chcę zacząć swoje życie na nowo. Bez Ciebie.



Dobranoc.

piątek, 27 listopada 2015

Święta - no i co z tego?

Mamy właśnie końcówkę listopada, a co za tym idzie zaraz rozpocznie się grudzień. Miesiąc, w którym teoretycznie śnieg powinien leżeć na chodniku,a my opatuleni po same uszy codziennie rano wychodząc do pracy czy szkoły marudzimy jak bardzo chcemy powrotu lata. I o ile zgadzam się do powrotu lata to jest pewna kwestia, której szczerzę nie znoszę w grudniu. 

ŚWIĘTA.

Na dźwięk tego słowa, mam wrażenie, że ludzie głupieją. Sklepy z resztą też. Już miesiąc przed -czasami nawet jeszcze wcześniej zaczynają się pojawiać pojedyncze, małe chochliki w sklepach, które tworzą świąteczny klimat. Na blogach też można już spotkać „świąteczne listy zakupów”. 

O ile do tych nic nie mam, tak wkurza mnie to, że wszyscy uważają święta za coś „niesamowitego”, bo takie odnoszę wrażenie. Okej, prezenty są fajne, sama lubię je kupować i dostawać, ale ta cała otoczka 12 tradycyjnych potraw, Świętego Mikołaja, dzielenia się opłatkiem, składania życzeń i całej reszty do mnie nie przemawia. Pierogi mogłabym jeść na okrągło, a karpia nie jem odkąd pamiętam. 


U mnie święta tylko przez jakiś czas były miłym wspomnieniem. Gdy byłam dzieckiem. Potem zaczęłam rosnąć, a dorośli przy okazji świąt lali za kołnierz, co czasem kończyło się niezbyt  przyjemną i miłą atmosferą, która powinna być obecna podczas świąt. Myślę, że to właśnie to miało duży wpływ na to, że nie lubię świąt. Nie lubię alkoholu i nie lubię zakrapianych świąt. Kilku innych rzeczy też nie lubię, ale o tym kiedy indziej. 

Spędzanie czasu z najbliższymi jest jak najbardziej w porządku, ale silenie się na uprzejmości i sztuczne uśmiechy w moim wypadku kompletnie odpada. Mam za sobą już kilka świątecznych katastrof i kilka świąt spędzonych, o dziwo bardzo miło i przyjemnie. To akurat tyczy się świąt spędzanych u rodziny mojego byłego partnera.  Święta w mojej rodzinie to zazwyczaj jakaś kompletna klapa. 
Zobaczymy jak będzie w tym roku. 

A tak na marginesie prezenty "bez okazji" sprawiają o WIELE, WIELE WIĘCEJ radości niż te świąteczne. Przynajmniej w moim wypadku.

Jak to jest u Was?
 Dzielcie się ze mną swoimi poglądami w komentarzach :)

Ściskam, Karola. 


sobota, 21 listopada 2015

Weź wdech. Zatrzymaj się.


Mamy XXI w. wszyscy dążymy bądź podążamy za marzeniami, celami. Nieustannie je doganiając albo ścigając, nie patrząc nawet na konsekwencję jakie mogą się zdarzyć po drodze. Pędzimy wszyscy i praktycznie za wszystkim, lecz zadajmy sobie jedno pytanie. 

Czy warto?



W końcu na co drugim blogu można znaleźć teraz coś slow. Slow life, slow food, slow.

 Myślę, że w tym chorobliwym „wyścigu szczurów” jak ja to nazywam, musimy nauczyć się odpoczywać.
Zadasz sobie pewnie pytanie dlaczego? Już mówię.

Realna sytuacja z przed kilku dni. Koleżanka ,którą znam kilka lat, rozstała się z spory czas temu z dotychczasowym partnerem, jest szczęśliwa, ale ma pełne ręce roboty.Uczy się, pracuje do tego zaczęła się zdrowo odżywiać, odchudzać i chodzić na siłownie prawie codziennie.  I nagle pojawia się wpis na facebooku, że pora zwolnić. Jestem w szoku. Jak to ona? Do głowy przychodzą mi czarne myśli. Pewnie odbiło je to jakoś na zdrowiu, coś musiało się stać. Przecież sama z siebie by nie zwolniła.Czytam komentarze, wszyscy jej mówią, że w końcu na to pora, że nie można wiecznie żyć na najwyższych obrotach, sama też dorzuciłam swoje pięć groszy.

 I wiecie co? 

Tak w sumie to niewiele to dało. O ile w ogóle coś dało. Na następny dzień znów pojawił się  post o tym że leci na trening na siłownie.

 I to dało mi do myślenia.

Ja jako osoba z depresją często mam dni kiedy nie ruszam się z domu, a nawet z łóżka. Raz się w ten sposób regeneruję , raz tylko coraz bardziej rozleniwiam. Sytuacja z moją koleżanką, otworzyła mi oczy na pewną kwestie. Mianowicie.


NIE CHCE BRAĆ UDZIAŁU W TYM CAŁYM „WYŚCIGU SZCZURÓW”. Nie chce. Koniec kropka.

 Owszem mam swoje ambicje, plany i marzenia, ale nie będę ich spełniać kosztem własnego zdrowia czy innych  konsekwencji.  Nie powiem zdarzają się dni kiedy też z jednego miejsca biegiem pędzę do drugiego, ale zazwyczaj są to sporadyczne dni.   
Wiem, że na dłuższą metę nie wytrzymałabym tępa na najwyższych obrotach.
 Wolę spokojniej, ale dokładniej. Z jakimś planem chociażby tylko tym w głowie.  Nie mówię, że spontany są złe.
 Czasem warto zerwać swoje łańcuchy niewoli i zaszaleć.

Ale przede wszystkim warto nauczyć się odpoczywać.

 Nie ważne czy będzie to aktywny wypoczynek czy dzień spędzony na kanapie. Pamiętaj tylko jeśli czujesz, że zaczyna brakować Ci energii ,a Twój organizm zdecydowanie daje Ci oznaki tego, że pora zwolnić i jest przemęczony – przeznacz sobie jeden dzień na to aby po :
  1.  Porządnie się wyspać,
  2.  Najeść do syta bo często gdy jesteśmy w biegu nie patrzymy na to co jemu, albo jemu nie zdrowo.
  3.  Zrelaksuj się np. zrób sobie domowe spa, poczytaj książkę, idź na spacer albo spotkaj się z kimś z kim dawno się nie widziałaś/widziałeś.

Myślę, że na dziś to wszystko ode mnie.

A u Was jak to jest? Pędzicie w przysłowiowym „wyścigu szczurów” czy raczej odpuszczacie i stosujecie bardziej metodę slow life?  Z ciekawością czekam na Wasze komentarze.

Ściskam, Karola

środa, 18 listopada 2015

S jak życie SINGLA. Moja historia.

Gdyby rok temu ktoś, powiedział mi jak będzie wyglądało moje życie w chwili obecnej. Wyśmiałabym go – krótko mówiąc, oczywiście. Gdyby ktoś mi powiedział, że nagle mój jakże dramatyczny ale namiętny i pełen uczuć związek skończy się z dnia na dzień – uznałabym go za niespełna rozumu.  Lecz jednak gdyby TEN ktoś powiedział mi że pomimo rozstania będę żyć dalej i radzić sobie raz lepiej a raz gorzej – pomyślałabym, że z pewnością jest obłąkany. A jednak.

Od 23 lipca oficjalnie jestem sama. Nie powiem Wam jakie to super, hiper, mega zajefajne uczucie, bo sama jeszcze nie doszłam do tego etapu. Mogę Wam jednak powiedzieć, że pomimo dwóch miesięcy gdzie byłam pogrążona w totalnie koszmarnej depresji, a przy życiu trzymała mnie praca i rodzina – teraz jest lepiej.  Niedługo będzie 4 miesiąc jak jestem SINGIELKĄ i już udało mi się przyzwyczaić do tego, że w moim dwuosobowym łóżku śpię sama. Z resztą rozpycham się strasznie i duża ilość miejsca jest wskazana w moim wypadku.

Chciałabym powiedzieć Ci, tak właśnie Tobie, że nie da się zapomnieć z dnia na dzień. Co gorsze z miesiąca na miesiąc też nie da się zapomnieć. Tak w ogóle to myślę, że wcale nie da się zapomnieć. Jest pewien haczyk. Po prostu zaczynasz przyzwyczajać się do tego, że już nie myślisz my a ja, że nikt nie piszę Ci słodkich esemesów na dzień dobry i dobranoc, że zasypiasz w łóżku sama.

 Jednak nie dasz rady przyzwyczaić się ani wymazać wspomnień. I to one najczęściej sprawiają Ci ból. Zaczynasz wspominać wszystkie piękne chwilę, które były między Wami i nagle sama nie wiedząc kiedy (bo przecież masz nad tym kontrole jak sama twierdzisz ) wpadasz w pułapkę przygnębienia, która najczęściej kończy się jak na filmach z Bridget Jones czyli lody, popcorn i jakiś wyciskacz łez, co byś miała wymówkę jakby ktoś się zapytał czemu płaczesz oczywiście.

Chcę, żebyś wiedział/ wiedziała, że takie dni to wyjątki. 


Na co dzień będziesz po prostu z dnia na dzień coraz bardziej zapominać szczegóły z Waszego wspólnego życia. Zapach jego perfum, ciepło jego ciała, gdy Cię przytulał albo to w jaki sposób na Ciebie patrzył. Ja już nie pamiętam takich szczegółów.  Oczywiście dalej będą chwilę i momenty, gdy nagle podczas rozmowy z kimś innym przypomnisz sobie sytuacje z Waszego związku. Tylko od Ciebie zależy jak na to zareagujesz.

Ja już jakoś radzę sobie z takimi sytuacjami, nie powiem czasem jest ciężko, bo wracam do wspominania i wpadam w wyżej opisaną pułapkę przygnębienia.
Na całe szczęście zdarza się to coraz rzadziej.

Powoli kończąc ten wpis, chciałabym uświadomić Cię, że życie bez Niego/ bez Niej jest możliwe. Że dasz sobie radę, chociaż może w tej chwili w to nie wierzysz! Nie będzie łatwo, ale przejdziesz przez to i będziesz silniejsza/silniejszy.  Życie singla nie jest kolorowe, ale to wciąż życie. A życie ma się jedno i to tylko od Ciebie zależy jak długo będziesz podnosić się po rozstaniu. Możliwości wypełnienia sobie wolnego czasu jest mnóstwo, ale o tym może w następnym wpisie.

Ściskam, Karola.



środa, 11 listopada 2015

Listopad - czas na zmiany.

Tak na dobrą sprawę to sama nie wiem, kiedy zleciał mi cały październik i początek listopada. Co prawda było trochę zawirowań zdrowotnych, po których nie byłam w stanie ruszać się z łóżka, ale ten okres już na całe szczęście za mną.
Wiem, jak pisałam jeszcze jakiś czas temu, że postaram się dodawać wpisy przynajmniej dwa razy w tygodniu i jak sami widzicie ten pomysł kompletnie mi nie wypalił. Co prawda problem nie leży w tym, że nie mam pomysłu na wpisy bo mam całkiem ich sporo w tej swojej głowie. Problem jest z tym, że boję się iż nie będą one tak perfekcyjnie napisane jakbym chciała i nie będziecie chcieli ich czytać. Dlatego myślę, że zacznę robić szkice, i testować co mi najbardziej pasuje. Uwierzcie, pomysłów jest bardzo dużo.

Wracając do poprzedniego wpisu czyli listy Before I die, jeden punkt został zrealizowany, drugi jest już w trakcie i do końca roku też będzie zrealizowany, także bardzo mnie cieszy to, że za jakiś czas będę mogła skreślić dwa punkty z mojej listy.

Wczoraj miałam dzień zakupowy, właśnie względem punktu o urządzaniu mieszkania. Dziś mam dzień lenia. Przez to że w Warszawie panuje taka a nie inna pogoda, jestem nie do życia. Czy Wy też tak macie?


Listopad miesiącem zmian.

Tak jak już wiecie, nastąpił długo oczekiwany przeze mnie czas na urządzanie mieszkania co wiąże się dla mnie z bardzo dużą odpowiedzialnością finansową i nie tylko. Chciałabym, aby mieszkanie było w 100 % urządzone pode mnie. Żebym nie żałowała później zakupionych rzeczy, dlatego dziś poranek i połowę popołudnia spędziłam na oglądaniu i wybieraniu oświetlenia. Wczoraj udało mi się zakupić wszystkie podstawowe duperele związane z kuchnią pomijając szafki oczywiście. To wszystkie rzeczy typu talerze i garnki już czekają aż będzie je można poukładać w szafeczkach i zaprosić gości. 

Kolejnym punktem na mojej liście jest załatwienie w końcu badań do pracy. Może nie koniecznie do końca listopada bo to na pewno się nie uda, ale chciałabym już w grudniu iść na szkolenie, które jest ostatnie w tym roku i może udało by mi się zacząć pracować.

Myślę, że na uwagę zasługuję również nauka. Trochę brzydko mówiąc olałam ostatnio szkołę i naukę. Najwyższy czas to zmienić wziąć się w garść i zacząć intensywnie uczyć matematyki i całej reszty. Ciekawe czy uda mi się jeszcze przekonać panie w sekretariacie, żeby dały mi do wypełnienia deklarację maturalną.  No i czeka mnie jeszcze nadrabianie zaległości, ale tą sprawą zajmę się razem z B. 


Na dziś to wszystko z mojej strony. Idę zabrać się za szkice na kolejne wpisy dla Was :) 

Pozdrawiam, Karola

wtorek, 27 października 2015

Before I die. - 33 punkty na mojej liście.

Witam !
Udało mi się odzyskać dostęp do komputera. Niestety w sobotę trzasnęła mi ładowarka od laptopa i dopiero dziś kurier dostarczył mi nową ładowarkę także przychodzę do Was z nowym postem.

Wiem, że list pt "Before I die" jest mnóstwo w sieci, ale idąc za ciosem i skupiając się na sobie postanowiłam, że i ja w jakiś sposób zmaterializuję swoje pragnienia, cele i marzenia.
No dobrze, żeby Was nie zamęczać przechodzę do rzeczy.

A i jeszcze jedno tylko!
Chciałam gorąco Wam podziękować za wszystkie komentarze i tak duży odzew pod poprzednim postem. To bardzo miłe dla mnie gdy widzę, że blog się rozwija i coraz więcej osób go odwiedza oraz zostawia po sobie ślad w postaci komentarza :)


Before I die

1. Chciałabym zrobić prawo jazdy na samochód
2. Chciałabym też w następnej kolejności kupić sobie własny samochód
3. Chciałabym zrobić prawo jazdy na motor
4. Chciałabym mieć własny motor
5. Chciałabym mieć dom z ogrodem, najlepiej taki dwupoziomowy 
6. Chciałabym zwiedzić świat, może niekoniecznie cały, ale dużą część
7. Chciałabym mieszkać nad morzem, woda działa na mnie uspokajająco
8. Chciałabym znaleźć miłość swojego życia, ponieważ poprzednia okazała się nie być " tą na całe życie" 
9. Chciałabym być szczęśliwą osobą, bo choć teraz bardzo się staram jednak dużo mi brakuję, aby móc powiedzieć " jestem szczęśliwa "
10. Chciałabym pojechać do Hiszpanii, odkąd pamiętam zawsze ciągnęło mnie do ciepłych miejsc na ziemi
11. Chciałabym pojechać na Majorkę, mój wujek tam był, ja też chcę 
12. Chciałabym zdać maturę 
13. Chciałabym nauczyć się angielskiego w stopniu zaawansowanym, aby móc bez żadnych obaw względem języka wyjechać poza granice Polski
14. Chciałabym urządzić w końcu mieszkanie
15. Chciałabym czuć się dobrze we własnym ciele
16. Chciałabym zaakceptować siebie i pokochać taką jaką jestem
17. Chciałabym zacząć pracować i zarabiać, aby lepiej mi się żyło
18. Chciałabym czuć się dobrze jako singiel, przynajmniej dopóki punkt 8 się nie spełni 
19. Chciałabym nie brać do końca życia leków na depresję, mam nadzieję, że ta cholera pójdzie sobie kiedyś w siną dal i już nie wróci
20. Chciałabym mieć koszulkę z napisem " zimna suka " oraz "idealna żona" 
21. Chciałabym stworzyć swoją garderobę na nową, myślę, że będzie to jak najbardziej wykonalne po tym jak zacznę zarabiać 
22. Chciałabym raz a dobrze wyleczyć swój trądzik, nie pamiętam już nawet od ilu lat się z nim zmagam jednak nie wpływa on dobrze na moją samoocenę
23. Chciałabym mieć w swoim otoczeniu same pozytywne i uczciwe osoby, a nie zakłamanych "przyjaciół" na chwilę
24. Chciałabym mieć z kim dzielić się swoimi sukcesami i porażkami
25. Chciałabym mieć nowy, lepszy telefon. Obecny doprowadza mnie czasem do furii
26.Chciałabym aby mój plan odnośnie wakacji 2016 się spełnił i żeby to były najlepiej spędzone chwilę w moim życiu 
27. Chciałabym nauczyć się hiszpańskiego w stopniu komunikatywnym, wyjazd do Hiszpanii daję mi motywację do nauki tego języka 
28. Chciałabym aby blog dalej się rozwijał i zyskał jeszcze więcej wspaniałych czytelników. Marzy mi się wpis o 1 urodzinach bloga a potem kolejnych i kolejnych
29. Chciałabym nauczyć się jeść dobrze pałeczkami, jako że uwielbiam sushi wypadało by umieć się dobrze nimi posługiwać a nie tylko "jako tako" 
30. Chciałabym być " dobrą gospodynią domową" oczywiście w przyszłości
31. Chciałabym nauczyć się pozować do zdjęć, kiedyś wychodziło mi to lepiej niż teraz
32. Chciałabym lepiej poznać tajniki makijażu i zacząć podkreślać swoją urodę 
33. Chciałabym skoczyć na bungee w jednym z najwyższych miejsc na świecie, mam nadzieję, że nie stchórzę w ostatniej chwili 

Na dziś to wszystkie z moich obecnych pragnień, marzeń i celów. Myślę, że co jakiś czas będę robić aktualizację tej listy. Skreślać bądź dopisywać do niej nowe cele. Dlaczego akurat 33? Nie wiem. Może dlatego, że 3 to moim zdaniem moja szczęśliwa liczba ponieważ 3 dnia lipca 1995 roku się urodziłam. Kto wie. Wierzę w to, że ma w sobie jakąś magiczną siłę :) 

Ściskam, Karola

piątek, 23 października 2015

Zakupy online - wygoda czy przekleństwo?

Witam Was Kochani.
Wiem obiecywałam, że postaram się dodawać dwa posty w tygodniu. Niestety nauka, problemy zdrowotne, nerwy i w ogóle cała ta moja prywatność trochę wymknęła mi się spod kontroli, ale dziś nie o tym.

Dziś przychodzę do Was z zakupami online.

Otóż korzystałam nie raz już z zakupów online jednak zawszę towarzyszy mi niepokój związany z tym. Wiadomo jeżeli zamawia się coś ze sklepu to jest mniejsze ryzyko tego, że ktoś będzie chciał Cię oszukać lecz nie zawsze. Dziś postanowiłam zamówić sobie zegarek, który moim zdaniem jest prześliczny od dziewczyny, która wstawiła zegarki na facebooku po cenie 9,99 plus kwota wysyłki.
Przelew zrobiony, jednak obawy nie minęły.



Przechodząc do głównej myśli tematu moim zdaniem wygody online są niesamowicie wygodną sprawą i bardzo, bardzo dużo na całym świecie z t ego korzysta. Jak powiedziałam wcześniej ja sama też już  robiłam kilka razy takie zakupy. Nie powiem jeżeli chodzi o pierwszy zakup byłam zadowolona, drugi też. Zobaczymy jak będzie z trzecim. W końcu do trzech razy sztuka.
Wygodne w tym wszystkim jest to, że nie musimy wcale wychodzić z domu, a upragniony zegarek/bransoletka/koszulka bądź jeszcze co innego trafia do nas po kilku czasem kilkunastu dniach. Zazwyczaj wystarczy zrobić przelew i jest po sprawie.
Jednak nie zawsze.
Są różne formy zapłaty online przelew, za pobraniem, bądź opłata na poczcie przy odbiorze.

Ja nie jestem ekspertem w tych sprawach, ponieważ dopiero 3 raz korzystam z tej opcji dlatego, że pomimo wszystkich swoich zalet jest to dla mnie ogromny stres czy nie zostanę oszukana, czy na pewno trafi do mnie ten towar, który zamawiałam u sprzedawcy albo czy nie będzie on w pełni sprawny bądź trafi w moje ręce zniszczony. A sprzedawca nie będzie chciał zwrócić pieniędzy powołując się na transport.


W moim przypadku jest wiele za i przeciw. A jak jest u Was? Często korzystacie z zakupów online? 



piątek, 9 października 2015

Otacza cię chaos? Mam na to sposób - zorganizuj się !

Pewnie zdarzają się Wam takie dni, że macie wrażenie, a nawet nie tylko wrażenie, że otacza Was kompletny chaos. Ja mam takie dni i to zdecydowanie zbyt często. Zastanawiasz się w tedy co zrobić? Mam nadzieję, że w dzisiejszym poście znajdziesz kilka rad dla siebie i z uśmiechem na twarzy wcielisz je w życie.
Ja jako mentalna bałaganiara korzystam z nich dosyć często. Może wkrótce się to zmieni i zacznę wprowadzać je w życie coraz rzadziej tworząc w swoim otoczeniu ład i harmonie. Zapraszam Cię do lektury.

Zacznę od tego że w sieci znajdziesz jeszcze mnóstwo porad na ten temat. Skąd to wiem? Sama z nich korzystam i właśnie bazując na propozycjach innych osób stworzyłam swój sposób jak poradzić sobie z otaczającym nas chaosem. No dobrze, dobrze już nie przedłużam.


Po pierwsze zastanów się co tak bardzo wkurza Cię w tym chaosie. Powodów może być mnóstwo, niezałatwione sprawy, które odwlekają się miesiącami, opłacenie rachunków, a może najzwyczajniej w świecie są to niewyrzucone śmiecie bądź zlew, w którym do umycia została jeszcze ta nieszczęsna patelnia. I czeka, aż to właśnie Ty ją umyjesz.

Po drugie jeśli już wiesz co tak bardzo zakłóca Ci spokój weź kartkę i długopis bądź ołówek, nie ważne może być to cokolwiek czym będziesz mogła pisać i spisz wszystkie te rzeczy. Może to być lista, check lista, lista to-do bądź mapa myśli. Wszystko zależy od Ciebie.

Po trzecie zacznij wykonywać zadania z listy. Masz milion spraw do załatwienia? Nie porywaj się z motyką na księżyc. I tak nie uda Ci się załatwić wszystkich w jeden dzień. A to ktoś na urlopie, a może urzędniczka zachorowała i nie ma nikogo na jej zastępstwo?  Polecam metodę małych, ale jakże efektywnych kroczków, które zmobilizują Cię do dalszej pracy. Sama ją stosuję i się sprawdza. Wracając do tych spraw. Powiedzmy że masz do załatwienia około 14 różnych zadań w mieście. Nie masz określonego terminu na ich załatwienie, ale wiadomo im szybciej tym lepiej. Zatem jeśli wiesz że niektóre sprawy możesz załatwić w weekend to masz proste równanie 14:7=2 I w ten sposób masz do załatwienia tylko dwie sprawy dziennie. Ten tydzień i tak musi upłynąć a Ty uporasz się z jednym z większych zadań na Twojej liście. Dodatkowo, załatwienie dwóch spraw dziennie nie zmęczy ani nie zniechęci Cię tak, jak latanie cały dzień bądź dwa dni po mieście bez czasu na spotkanie z koleżanką bądź mile spędzony wieczór z drugą połową.

Po czwarte stosuj metodę 2,3,5- minut. Jeżeli dana czynność np. wspomniana wcześniej przeze mnie brudna patelnia czeka na to, aż ją umyjesz zrób to od razu. Czynność ta nie zajmie Ci więcej jak 5 minut, a otaczający chaos nie będzie Cię przyprawiał już o migreny, a co najwyżej tylko o lekki ból głowy.

Po piąte pamiętaj że robisz to tylko i wyłącznie dla siebie! To Tobie ma się żyć lepiej w miejscu, które Cię otacza. Jeśli czujesz, że danego dnia nie masz sił ani chęci na robienie jakiegoś punktu z listy, to go nie rób. Przecież świat się nie zawali, a jutro też jest dzień prawda? Jednak, nie stosuj tego za często, bo znów możesz znaleźć się w sytuacji, w której  to chaos zaczyna panować nad Tobą, a nie Ty nad nim.



No i to by było na tyle z moich rad. Mam nadzieję, że podoba Wam się moja lista na zorganizowanie się. Ja od dłuższego czasu szukam idealnego sposobu na to jak utrzymać porządek wśród mojej przestrzeni. Wierzę w to, że któregoś dnia będzie idealnie zarówno u mnie jak i u Was.

 Jeśli Wy macie jakieś sprawdzone sposoby, metody, patenty koniecznie piszcie w komentarzach.

Ściskam, Karola 

poniedziałek, 5 października 2015

Po co mi blog?

Pewnie wielu osobom mogło nasunąć się to pytanie względem mnie bądź Was samych.
Myślę, że wszyscy mamy w jakiś sposób zbliżoną do siebie odpowiedź : chcemy zrobić coś nowego, coś kreatywnego albo coś co w ogóle do nas nie pasuje. A może chcemy się móc po prostu komuś wirtualnie wygadać? Odpowiedzi jest mnóstwo! Moja też znajdzie się gdzieś tam wśród nich, ale najpierw chcę podzielić się nią z Wami. :)


Swoją przygodę z blogowaniem zaczynam nie wiem nawet, który już raz. Wszystko zaczęło się w podstawówce, a będąc w gimnazjum znalazłam nawet internetową przyjaciółkę, z którą chyba przez rok utrzymywałyśmy kontakt. Co nakłoniło mnie teraz? Chyba poniekąd to co działo i dalej dzieje się w moim życiu, chęć zmiany tego na lepsze. Chęć poznania kogoś nowego i uwierzenia we własne siły. Od jakiegoś czasu regularnie czytam dość sporą ilość blogów od lifestylowych po rozwojowe.
Myślę jednak, że blog będzie dla mnie pewnego rodzaju odskocznią od problemów, ale nie ucieczką i może dzięki niemu zrobię się bardziej systematyczna.  Na razie staram się ogarnąć jak mogę wszystko co siedzi mi w głowie, co będzie dalej zobaczycie sami ! :)

Nie chcę dokładnie podawać Wam dat i tematów jakie pojawią się na blogu. Jak sami wiecie bloga będę musiała pogodzić z pracą i szkołą. Nie należy to do najłatwiejszych zadań, ale będę się starała mu sprostać.
Chciałabym , żeby dwa razy w tygodniu coś się pojawiało na blogu. Wydaję mi się to dość optymalne rozwiązanie dla wszystkich. Zobaczę jednak co z tego wyjdzie w praktyce.  :)

Jeśli macie jakieś pomysły co do bloga, co w nim zmienić, ulepszyć itp itd proszę piszcie w komentarzach. Zależy mi na tym żeby blog się rozwijał. 

Ściskam, Karola 

niedziela, 27 września 2015

Moje małe przygotowania do matury

W dzisiejszym poście chciałabym powiedzieć Wam jak ja zabrałam się do czekającej mnie w tym roku matury. W zeszłym roku zrezygnowałam z pisania także postanowiłam że skoro w tym roku chcę napisać tą nieszczęsną maturę to może warto się w końcu do niej jakoś przygotować i tak się wszystko zaczęło.

Na początku zaczęłam szukać na najróżniejszych blogach wpisów dotyczących nauki bądź stricte matury. I to trwało jakiś czas załóżmy, że coś koło 2 tygodni. Potem nadszedł czas na to, że  zaczęłam wyszukiwać filmików na yt o tej samej tematyce. Gorąco mogę Wam polecić filmy Andrzeja Tucholskiego oraz jego bloga andrzejtucholski.pl dawniej jestkultura.pl  Dodaje On bardzo wartościowe wpisy oraz filmiki. Potem za radą Marty z bloga martapisze.pl weszłam na stronę CENTRALNEJ KOMISJI EDUKACYJNEJ i zaczęłam wyszukiwać wszystkich informacji które są ważne ewentualnie są bardzo istotne dla i mnie i zapisywałam to wszystko na czystych kartach ksero wielkości a4.

Wiadomo mając kilkanaście kartek a4 z różnymi zapisanymi informacjami zrobił się z tego lekki harmider, więc żeby mieć wszystko pod kontrolą i żeby było uporządkowane umieściłam to wszystko w koszulkach, a koszulki poszły do segregatora. Oczywiście nie ma tam nie wiadomo czego, ale jest podział na matematykę, język angielski no i język polski. Dalej znajduję się podział na to czego z danego przedmiotu muszę się nauczyć albo nad czym poćwiczyć.   Szczerzę Wam powiem, że trochę tego jest. Wychodzą teraz lata zaniedbań w poprzedniej szkole. Teraz już nic nie poradzę, więc muszę się wziąć w garść i przygotować jak najlepiej dam radę.

Oprócz tego że rozpisałam to wszystko mam jeszcze zamiast zacząć ćwiczyć z arkuszami maturalnymi z zeszłych lat z tych przedmiotów oraz chciałabym jak najwięcej mówić po angielsku żeby przełamać barierę, którą mam w sobie. Jak na razie nie mam z kim niestety.

Myślę, że dobrym sposobem jest też pójście do biblioteki i wypożyczenie sobie jakiś repetytoriów przeznaczonych do matury bądź innych książek, które pomogą nam się przygotować do egzaminu dojrzałości. Ja sama planuję udać się do biblioteki i wypożyczyć to co mi się przyda, bo myślę, że trochę bez sensu wydawać po 50-60 zł na repetytoria które posłużą mi tylko kilka miesięcy. Można pouczyć się z tych starszych wersji. Aż tak to chyba się one od siebie nie różnią.

Mam nadzieję, że przydadzą się komuś moje sposoby i rady na to jak lepiej można się przygotować do matury w ciągu roku 

Ściskam, Karola. 

wtorek, 22 września 2015

Chwilowa przerwa.

Witam, jak pewnie sami zauważyliście na blogu pojawiła się chwilowa przerwa. Już Wam tłumaczę czym było to spowodowane.

Po pierwsze byłam na 5-dniowym wyjeździe z pracy. Pojechaliśmy do Łodzi. Niestety nie wspominam tego dobrze, ale o tym następnym razem.
Po drugie nie miałam ze sobą leków od psychiatry co źle odbiło się na moim zdrowiu psychicznym, które tak jak fizyczne ledwo dawało radę po tych 5 dniach.
Po trzecie dochodzę teraz do siebie od soboty i kiepsko mi to idzie, na szczęście już jutro wizyta u lekarza i kolejna porcja leków, które na prawdę dają radę i mi pomagają! (czyt. jestem w szoku jako przeciwniczka brania leków)

Mam nadzieję, że wytrzymacie jeszcze kilka dni (do tyg, tak myślę) aż dojdę całkowicie do siebie i znów powrócę na bloga i serią fajnych wpisów dzięki którym będziecie mogli mnie lepiej poznać :)

Ściskam, Karola

czwartek, 10 września 2015

Szkoła dla dorosłych.




1. Sama nazwa wskazuję jest to szkoła dla dorosłych czyli ludzi, którzy mają 18 lat, ewentualnie jest grupa +18 do której zaliczam się i ja. 
Nie będziemy mieli tu do czynienia z gimnazjalistami, którzy dopiero co ukończyli gimnazjum. Jest trochę poważniej, co nie znaczy, że nie śmiesznie :)

2. Nie ma dzwonków jak w tradycyjnym liceum bądź technikum, sami musimy pilnować kiedy lekcja powinna się zacząć a kiedy skończyć i zacząć przerwa. W sumie to całkiem fajne, bo jak jest kilka tych samych lekcji pod rząd to idzie dogadać się z nauczycielami że lekcje wcześniej kończymy i zamiast dwóch krótkich jedna długa przerwa.

3. Nikt nie zabrania Ci korzystać z telefonu podczas lekcji, nie musisz nikogo pytać o zgodę na wyjście do toalety itp.

4. Sam osobiście podpisujesz listę obecności w dzienniku swoim nazwiskiem, gorzej jeżeli nie ma Cię na tej liście - tak jak 1-ego dnia mnie nie było. Zrobili mi psikusa, ale na całe szczęście potem mnie dopisali.

5.Możesz wyjść w każdej chwili z zajęć np. do domu i nikt Ci nic nie powie. To w Twoim interesie, leży żeby ukończyć szkołę więc to Ty się martw nieobecnościami.

I najlepsze na koniec

6. SAM USPRAWIEDLIWIASZ SOBIE NIEOBECNOŚCI!  To moim zdaniem najlepsza opcja w całej szkole.  Nie potrzebujesz zwolnień od lekarza czy usprawiedliwień w dzienniczku od rodzica, bo usprawiedliwiasz się sam, bez potrzeby podawania powodu. Po prostu nie było Cię i nie musisz się z tego nikomu tłumaczyć. Świetna opcja moim zdaniem :D

I to by było na tyle w tym temacie. Jak coś wpadnie mi do głowy to dopiszę.

A i jeszcze jedno!
Ja strasznie się bałam, że zostanę odludkiem , będę miała niefajną klasę i cała masa innych głupich myśli. Niepotrzebnie! Pierwszego dnia już miałam integrację z dziewczynami w kfc podczas jednej z dwóch godzin angielskiego, a drugiego dnia normalnie gadałam z kolegą z klasy przed szkołą. Nie bójcie się bądźcie dobrej myśli to wszystko pójdzie lepiej :)

poniedziałek, 7 września 2015

Wizyta z psychologiem - mini poradnik

To takie podsumowanie wczorajszego postu.




  1. Nie stresuj się - na prawdę nie ma się czym stresować. Psycholog jest jak każdy inny specjalista do którego chodzisz. Jest po to, aby pomóc Ci rozwiązać problem, z którym się do niego zwracasz bądź z którym sobie nie dajesz rady.
  2. Spisz problemy i pytania - tak jak pisałam w poprzednim wpisie " Spotkanie z psychologiem -  co i jak? " Ja miałam sporo pytań jak i problemów. Aby zredukować stres towarzyszący wizycie spisałam to wszystko na kartkę, co bardzo ułatwiło pracę pani psycholog, a ja poczułam się zadowolona z siebie, że przygotowałam się do wizyty. 
  3. Bądź szczery i nie wstydź się - psycholog to osoba, który chcę Ci pomóc w zamian oczekuję od Ciebie abyś był szczery. Inaczej nie będzie w stanie dobrze ocenić problemów z którymi się zwracasz do niego. Nie wstydź się swoich myśli, zachowań bądź błędów. Psycholog ma za zadanie pomóc Ci i Cię wysłuchać, a nie oceniać.
  4. Potraktuj to jak coś nowego - jeśli nie radzisz sobie ze stresem towarzyszącym w związku z wizytą, potraktuj ją jak coś nowego i nastaw się na to pozytywnie. Nie rozmyślaj co będzie, gdy psycholog będzie nie miły albo nie przypadnie Ci do gustu. Potraktuj to trochę jak zabawę lub podróż do której chcesz się jak najlepiej przygotować i mieć frajdę. 
  5. Nic na siłę - pamiętaj że pomimo tego, że psycholog oczekuję od Ciebie szczerości, nie ma prawa zmusić Cię do odpowiedzi na dane pytanie, jeśli nie chcesz jej udzielać. To samo tyczy się tego jeśli specjalista Ci nie pasuje bądź jest według Ciebie nie kompetentny - nie musisz umawiać się na kolejną wizytę i iść jak na ścięcie głowy - po prostu znajdź inną osobę i się zapisz do niej. 

Dajcie znać jak podoba Wam się mój 1 poradnik i czy dodalibyście do niego coś od siebie?

Ściskam, Karola

niedziela, 6 września 2015

Spotkanie z psychologiem - co i jak?

Z góry chciałam Was przeprosić za to, że dodaje wpis z opóźnieniem. Niestety życie prywatne wzięło górę i trzeba było pozałatwiać trochę spraw. A teraz przejdźmy do głównego tematu. :)

Ja swoją 1 wizytę u psychologa (po ponad roku przerwy) miałam zaplanowaną na 3 września, na godzinę 14.10, więc na spokojnie zdążyłam się wyszykować oraz wyspać tak przy okazji. Pomimo tego, że nie była to moja pierwsza w życiu wizyta u psychologa stresowałam się jak cholera już kilka dni przed wizytą. Okropnie!

Miałam tysiąc obaw i przemyśleń odnośnie wizyty jak i samej Pani Psycholog na minutę. Jak się okazało po wizycie zupełnie niepotrzebnie :)

Jeżeli tak jak ja macie obawy czy o wszystkim powiecie i czy o wszystko na pewno zapytacie na 1 wizycie, spiszcie to sobie na kartkę. Ja dzień przed wizytą zrobiłam sobie taką kartkę. Podzieliłam ją na 2 punkty :

  • zapytać psychologa o ... : i tu wypisałam wszystkie pytania jakie miałam do psychologa
  • mam problem z...: i tu tak jak wyżej wypisałam swoje problemy o których chciałabym porozmawiać. Było tego zdecydowanie więcej niż w pierwszym punkcie. 
U mnie ta metoda sprawdziła się świetnie !

Co prawda Pani psycholog nie pytała tylko o problemy z kartki, zrobiła ze mną cały wywiad i w ciągu 45 minut (bo tyle trwała wizyta) zapisała 4 strony wielkości kartki a4, najróżniejszych informacji o mnie i moim życiu.


Wizyta sama w obie była okej, ale była również ciężka. W jakimś stopniu byłam przygotowana na to, że nie będzie to pogawędka przy kawie i ciasteczkach. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że do psychologa idzie się z konkretnymi problemami, a co za tym idzie wiąże się to również z emocjami większymi lub mniejszymi. 

Kolejną wizytę czyli drugą, tzw. diagnostyczną, mam wyznaczoną na 11 września więc całkiem szybko. Niestety jednak względem terapii ( na którą chcę iść ) będę musiała poczekać, ale jeszcze nie wiem ile konkretnie. Trochę mnie martwi to, że będą bardzo odległe terminy, ale na razie nie chce się tym stresować. 

Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam tym, którzy obawiają się swojej 1 wizyty u psychologa. To na prawdę nie jest takie straszne jak się wydaje. Także głowy do góry ! :) 

A Ty co myślisz na temat takich spotkań?
Może masz już jakieś za sobą albo dopiero czekasz na wizytę? 

Ściskam, Karola

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wielkimi krokami zbliża się...

1 Września! Co za typ idzie? To chyba jasne dla Wielu z Was. Rozpoczyna się kolejny rok szkolny. Co prawda studenci mają jeszcze miesiąc laby, ale pewnie większość z nich zamiast wylegiwać się w swoich akademickich łóżkach ciężko pracuję.  Ja sama chcąc czy nie chcąc muszę łączyć naukę z pracą, co wcale nie jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać.

1 września w tym roku mnie nie przeraża.  Moje zajęcia zaczynają się dopiero 7 września, a to z racji tego, że swoją dalszą szkolną naukę będę kontynuować w tzw. Szkole dla dorosłych. Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko teraz będzie wyglądać?  Troszkę obawiam się czy dam radę, bo do tej pory uczyłam się na starej podstawie programowej, a teraz będzie to nowa podstawa. Jest to dla mnie duża zmiana i jedna wielka niewiadoma. Nie zmienia to jednak tego, że jestem podekscytowana wizją nauki w szkole dla dorosłych, ponieważ bardziej motywuję mnie to do tego, żeby w tym roku do tej nauki się przyłożyć i zrobić to dla samej siebie, a nie dla kogoś. Jest jeszcze jedna ważna sprawa : MATURA.  Pisać czy nie pisać. W zeszłym roku zrezygnowałam z pisania matury (teraz pluje sobie w brodę, głupia JA!), ale roku też nie udało mi się dokończyć. Dodatkowo czułam się kompletnie nie przygotowana i pod kątem nauki i „dorosłości” do pisania egzaminu dojrzałości. W tym roku mam wielkie nadzieję, że ta wiara, którą mam teraz w sobie, będzie ze mną przez cały rok. No i jest jeszcze miła perspektywa poznania nowych osób, które mogą dużo zmienić w moim życiu. Kto wie co z tego będzie?

Wracając do strachu przed dniem 1-go września, myślę jednak, że dla najmłodszych może być to duży stres. Najmłodsze lata albo się kocha albo nienawidzi. Niestety nawet dzieci w tak młodym wieku (od zeszłego roku do szkoły posyłamy już dzieci w wieku lat 6) potrafią być dla siebie szczególnie okrutne.

Wierzę w to, że Wy idziecie już bez strachu do swoich nowych bądź starych szkół, a ja zapraszam Was serdecznie po 7 września na wpis, w którym mowa będzie o tym jak wygląda pierwszy dzień w szkole dla dorosłych, w klasie maturalnej.

A Ty przed czy może już po maturze? 
Ściskam, Karola 


sobota, 29 sierpnia 2015

Okiem Warszawianki

Odkąd pamiętam (jeszcze jako mała dziewczynka, która wyjeżdżała na kolonie) marzyło mi się, żeby posiadać własny dom (koniecznie taki z białym płotem) nad brzegiem morza, biszkoptowego labradora i mężczyznę swego życia u boku.

 Los jednak chciał inaczej, mężczyzna mojego życia się zmył, zamiast labradora mam uroczego czarnego kundelka no i mieszkam w Warszawie.
 Nie powiem, że nie lubię tego miasta, bo lubię. To właśnie stąd pochodzę i to właśnie tu się wychowywałam. Nie zmienia to jednak faktu, że totalnie nie znam Warszawy. Naprawdę! Przyznaję się bez bicia, poruszam się tylko tam gdzie dobrze znam okolice, gdy mam jechać gdzieś dalej zawsze sprawdzam, może nawet kilka razy, jak mam dojechać i jak wrócić. Najzwyczajniej w świecie boję się, że się zgubię. Już nie raz miałam taką sytuację :P

Warszawa to ładne miasto, tętniące życiem i żyjące w zawrotnym tempie. Jeśli na co dzień żyjesz powoli w zgodzie z harmonią i naturą to myślę, że w Warszawie będzie ciężko Ci się odnaleźć pomimo licznych parków i ogrodów zieleni. Ludzie żyjący w Warszawie ciągle się śpieszą, ciągle mają coś do załatwienia - potrafią jechać autobusem, samochodem, tramwajem i rozmawiać o sprawach służbowych przez telefony, a gdy już mają chwilę żeby odpocząć w ciągu dnia bądź wieczorem siedzą przed telewizorem (Tak jak JA !) zamiast wyjść na miasto i poznać kogoś.

Co prawda w weekendy Warszawska Starówka oblężona jest przez niezliczoną ilość ludzi, ja sama z chęcią chodzę na starówkę znając ją już na pamięć i tak zawsze odkryje coś nowego, coś co mnie zaskoczy. Nie zmienia to jednak faktu, że w Warszawie życie ucieka przez palce. zanim zdążysz się obejrzeć kończysz szkołę, podejmujesz swoje pierwsze pracę w tym mieście, zarabiasz swoje pierwsze pieniądze, a potem nic tylko kształcisz się dalej a więc zasuwasz na studia, wykłady bądź zajęcia w jakiejś innej szkole i dodatkowo musisz godzić to z pracą. I nie ma że boli. W Warszawie połowa młodych osób tak żyje ( ja również) i szczerzę mówiąc uczy to w jakiś sposób dorosłości. Pytanie czy w prawidłowy sposób.

A Ty skąd pochodzisz?
 Lubisz swoje miasto?
Ściskam, Karola

Poznajmy się !

Cześć !

Jestem Karolina, mam 20 lat i od urodzenia mieszkam w Warszawie ( chodź czasem ma wrażenie, że całkowicie nie pasuje ani nie znam tego miasta). 

Od września bieżącego roku zaczynam naukę na ostatnim roku Liceum Ogólnokształcącego, ponieważ poprzedniej szkoły tzn. Technikum Fryzjerskiego (4-letnie) niestety nie udało mi się ukończyć. 


Z natury jestem osobą miłą, sympatyczną, towarzyską i staram się być cierpliwa, ale wiadomo równie bywa.  Jednak mój charakter zmienił się na przestrzeni ostatnich paru lat. 
Z dziewczyny, która szła po ulicy z dumnie podniesioną głową, otaczała się mnóstwem znajomych jej osób stałam się dziewczyną ze smutnym wnętrzem, odizolowaną od świata "żywych, znajomych" oraz zaprzyjaźniłam się z depresją. 

Jednak nie poddałam się i walczę z tym choróbskiem! Dużą zasługę w tym mają brane przeze mnie leki przepisane od lekarza i terapia ze specjalistą, która rozpocznie się już nie długo ( z czego bardzo się cieszę ). 

A Ty co powiesz mi o sobie?
Przedstawisz się w komentarzu? 

Ściskam, Karola