czwartek, 15 września 2016

O zmianach w życiu i organizacji.

Ostatnim razem kiedy chciałam poruszyć ten temat na blogu miałam za dużo różnych spraw na głowie. Głównie chodziło wtedy o przeprowadzkę do "swojego" mieszkania i usamodzielnienia się.

Odkąd jestem na swoim minął miesiąc.  Sporo rzeczy już zrobiłam, dużo więcej jest jednak przede mną. Mam wrażenie, że najgorsze jest już za mną. Cały ten bajzel, przewożenie rzeczy z jednego mieszkania do drugiego, przyzwyczajanie się do nowego miejsca i obsesyjne myślenie czy wszytko będzie w porządku. Jak na razie nie jest źle, jako tako sypiam, do mieszkania dalej się przyzwyczajam, co chwila coś zmieniam, przekładam, wpadam na nowe pomysły. Poznaje sąsiadów i spędzam z nimi całkiem fajne wieczory w ogródku pod blokiem. Poznaje ich historie, a oni poznają moją. I nie spodziewając się tego wcale, to super, gdy po męczącym dniu mogę usiąść w spokoju na ławce i pogadać z kimś kto jest zupełnie nowy w moim życiu.  


W ostatnich dniach coraz częściej myślę o organizacji. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że miałam bardzo pracowity tydzień. Wiecie jak to jest : praca, dom, zakupy i cała reszta. Nie ma kiedy się porządnie wyspać nie wspominając już o jakimkolwiek relaksie. Podczas ostatniego tygodnia zobaczyłam jak szybko całkiem dobrze posprzątane mieszkanie można doprowadzić do takiego stanu, że sama się zastanawiam czy przypadkiem nie wybuchł żaden granat pod moją nieobecność.  Przykrym faktem jest to, że moje obawy się potwierdziły.

JESTEM BAŁAGANIARĄ!

I to normalnie taka do kwadratu.
Okej, żeby nie było zawsze starałam się swoje bałaganiarstwo tłumaczyć tym, że to czego będę potrzebować i tak znajdę bez problemu. Problem się robił kiedy nie mogłam tego znaleźć.  Niestety przy nadmiarze obowiązków jakimi w moim wypadku jest praca, zakupy i ogarnięcie całej reszty, doszło do tego, że sprzątanie to ostatnie o czym myślałam. Marzyłam o chwili spokoju i o tym, żeby ktoś za mnie zrobił obiad.  Opadłam z sił i jechałam na rezerwie. Długo się tak nie da, na całe szczęście już trochę się doładowałam.





Kilka dni temu po wielkich trudach w pracy postanowiłam nie dawać mojemu lenistwu pola do popisu i po pracy zabrałam się za szafkę z ciuchami. I szczerze Wam powiem, że nie znoszę tego robić, a jednocześnie uwielbiam. U mnie za każdym razem odbywa się to następująco. Najpierw jest faza oszołomienia pod tytułem " OMG Ile tego jest?!?!!" Potem następuje faza ekscytacji: " sto lat szukałam tej bluzki, tego swetra i tamtych spodni."  Na koniec przychodzi moment na fazę o nazwie " błagam niech to się w końcu skończy".

Nie prawda było by gdybym napisała ze nie jestem z siebie zadowolona. Jestem. I to bardzo.  Bo chociaż oczy chciałam podtrzymywać zapałkami a ramiona na sznurki przymocować do żyrandola to nie zostawiłam roboty w połowie i dokończyłam to co zaczęłam.  Napawa mnie to dumą z samej siebie, bo mam mentalność do tego, że zacznie coś i zostawię w połowie albo nawet i w jednej trzeciej, bo mi się odechciewa jak widzę ile jeszcze przede mną.

JEDNAK...

Zmusiło mnie to do pewnych przemyśleń. Otóż zawsze podziwiałam osoby które lubią sprzątać, są dobrze zorganizowane i nie mają problemu z tym, żeby spędzić aktywnie dzień.  Ja zawsze musiałam o to walczyć.
Postanowiłam, że i tym razem spróbuję kolejny raz. Wiecie wrzesień to całkiem dobra pora za wprowadzanie zmian, większa motywacja po wakacjach i te sprawy.  Problem jest tylko jeden. Za żadne skarby świata nie wiem jak mam się zabrać do tego wszystkiego co chciałabym zmienić. Wiem tylko, że muszę zacząć od małych kroków, bo ta metoda się sprawdza całkiem nieźle w moim wypadku  a do ogarnięcia też jest całkiem sporo.

Zabieram się za siebie i uciekam sprzątać dalej, bo pokój już woła o pomstę do nieba, niestety jak zrobię jedno to potem przez kilka dni nie robię nic. A samo się nie zrobi!


Dajcie znać jak Wy sobie radzicie z porządkami, utrzymywanie porządku itd. U mnie utrzymanie posprzątanego mieszkania graniczy z cudem. 

6 komentarzy:

  1. Ha, piątka, Kochana! ;) ja mam dokładnie tak samo! A już fragment o porządkach w szafce z ciuchami, to jakby o mnie - dosłownie! :D dodałabym jeszcze, że przeglądając ją, zaczynam się zastanawiać, czy połowę z nich w ogóle jeszcze kiedykolwiek założę na siebie, licząc miesiące (lub nawet lata!!!) odkąd tego nie robiłam...
    Jestem z Ciebie dumna - Karola, dajesz radę! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Znalazłam ciuchy sprzed kilku lat które się całkiem nieźle trzymają. Tak daje rade. Raz lepiej raz gorzej ale idę do przodu. A u Ciebie jak na studiach?

      Usuń
  2. Ja bardzo lubię sprzątać, i zawsze robię gruntowne porządki min. raz w tygodniu, szczególnie w akademiku, gdzie jednak podłoga szybciej się brudzi, więcej kurzu i w ogóle. Jednak problem pojawia się w tym, że mam bardzo mały pokój w domu - 5metrów kwadratowych, a jest tam wszystko od butów, po kurtki zimowe, teraz rzeczy z akademika typu talerze, patelnie itd. tutaj wyciągnę jedną rzecz to od razu jest nieporządek, bo muszę tknąć 10 innych. Nie mówiąc już jaka to strata czasowa - żeby dostać się do szafki z ubraniami potrzebuje 10 minut :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejciu! Nie powiem lubiłam porządki na koloniach. Wtedy codziennie się wyrzucało wszystko z szafy układało, porządnie sprzątało pokoje bądź domki. Na jednej koloni nawet zajęłam razem z dziewczynami 3 miejsce w konkursie czystości. Fajne doświadczenie. Nie wiem jak bym się pomieściła na 5 metrach, moje mieszkanko ma niecałe 30 z czego składzik ma około 2-3 metrów kw. i cały jest zawalony, regał komoda wszystko pełne, szafa wnękowa też zawalona. Ahh chyba muszę się pozbyć jeszcze większej ilości rzeczy niż dotychczas, tym bardziej że wypatruje nowych hitów na zimę do kupna i kilka już upatrzyłam :D

      Usuń
  3. U mnie podobnie- i sądzę, że każda osoba ma pewien styl utrzymywania porządku- u jednych możesz jeśc z podłogi przez cały tydzień, u innych na hasło"dziś sprzątałam" myślisz sobie: Gdzie??Chyba na Pulpicie!

    Przeprowadzałam się 11 razy. Od 6 lat mieszkam w tym samym miejscu i przestałam walczyć z ciągłą ideą sprzątania- bo i po co? Stałymi punktami są, że codziennie ogarniam (ja lub mąż) kuchnię, zamiatam podłogi - fakt, ostatnio sprzątałam gruntownie. Jak to robię? Znalazłam dobry sposób- może sprawdzi się i u Ciebie:
    Wchodzę do 1 pomieszczenia naraz i a) nie wpadam w popłoch b) segreguję rzeczy w myślach, np. w pokoju roboczym w różnych miejscach leżą ciuchy. To najpierw zbieram ciuchy i zanoszę je gdzie ich miejsce (mnie to szafa w sypialni) .Potem zbieram elektronikę- zwykle są to ładowarki, kabelki itd - odkładam gdzie ich miejsce. Potem zbieram papier; książki, kserówki, dokumenty - to samo.
    Działa. Poleca, sprawdź :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. woow, nie mam aż tylu przeprowadzek na swoim koncie, u mnie raczej jest to, że nie umiem odkładać rzeczy na miejsce, a przez to momentalnie robi się chaos, z tym zamiataniem podłogi codziennie niby to nie takie uciążliwe, kurz też nie jest tak widoczny, ale nie wiem czy bym się pilnowała aż tak żeby to robić. A to segregowanie w myślach fajna sprawa, wypróbuje ! :)

      Usuń