sobota, 21 listopada 2015

Weź wdech. Zatrzymaj się.


Mamy XXI w. wszyscy dążymy bądź podążamy za marzeniami, celami. Nieustannie je doganiając albo ścigając, nie patrząc nawet na konsekwencję jakie mogą się zdarzyć po drodze. Pędzimy wszyscy i praktycznie za wszystkim, lecz zadajmy sobie jedno pytanie. 

Czy warto?



W końcu na co drugim blogu można znaleźć teraz coś slow. Slow life, slow food, slow.

 Myślę, że w tym chorobliwym „wyścigu szczurów” jak ja to nazywam, musimy nauczyć się odpoczywać.
Zadasz sobie pewnie pytanie dlaczego? Już mówię.

Realna sytuacja z przed kilku dni. Koleżanka ,którą znam kilka lat, rozstała się z spory czas temu z dotychczasowym partnerem, jest szczęśliwa, ale ma pełne ręce roboty.Uczy się, pracuje do tego zaczęła się zdrowo odżywiać, odchudzać i chodzić na siłownie prawie codziennie.  I nagle pojawia się wpis na facebooku, że pora zwolnić. Jestem w szoku. Jak to ona? Do głowy przychodzą mi czarne myśli. Pewnie odbiło je to jakoś na zdrowiu, coś musiało się stać. Przecież sama z siebie by nie zwolniła.Czytam komentarze, wszyscy jej mówią, że w końcu na to pora, że nie można wiecznie żyć na najwyższych obrotach, sama też dorzuciłam swoje pięć groszy.

 I wiecie co? 

Tak w sumie to niewiele to dało. O ile w ogóle coś dało. Na następny dzień znów pojawił się  post o tym że leci na trening na siłownie.

 I to dało mi do myślenia.

Ja jako osoba z depresją często mam dni kiedy nie ruszam się z domu, a nawet z łóżka. Raz się w ten sposób regeneruję , raz tylko coraz bardziej rozleniwiam. Sytuacja z moją koleżanką, otworzyła mi oczy na pewną kwestie. Mianowicie.


NIE CHCE BRAĆ UDZIAŁU W TYM CAŁYM „WYŚCIGU SZCZURÓW”. Nie chce. Koniec kropka.

 Owszem mam swoje ambicje, plany i marzenia, ale nie będę ich spełniać kosztem własnego zdrowia czy innych  konsekwencji.  Nie powiem zdarzają się dni kiedy też z jednego miejsca biegiem pędzę do drugiego, ale zazwyczaj są to sporadyczne dni.   
Wiem, że na dłuższą metę nie wytrzymałabym tępa na najwyższych obrotach.
 Wolę spokojniej, ale dokładniej. Z jakimś planem chociażby tylko tym w głowie.  Nie mówię, że spontany są złe.
 Czasem warto zerwać swoje łańcuchy niewoli i zaszaleć.

Ale przede wszystkim warto nauczyć się odpoczywać.

 Nie ważne czy będzie to aktywny wypoczynek czy dzień spędzony na kanapie. Pamiętaj tylko jeśli czujesz, że zaczyna brakować Ci energii ,a Twój organizm zdecydowanie daje Ci oznaki tego, że pora zwolnić i jest przemęczony – przeznacz sobie jeden dzień na to aby po :
  1.  Porządnie się wyspać,
  2.  Najeść do syta bo często gdy jesteśmy w biegu nie patrzymy na to co jemu, albo jemu nie zdrowo.
  3.  Zrelaksuj się np. zrób sobie domowe spa, poczytaj książkę, idź na spacer albo spotkaj się z kimś z kim dawno się nie widziałaś/widziałeś.

Myślę, że na dziś to wszystko ode mnie.

A u Was jak to jest? Pędzicie w przysłowiowym „wyścigu szczurów” czy raczej odpuszczacie i stosujecie bardziej metodę slow life?  Z ciekawością czekam na Wasze komentarze.

Ściskam, Karola

19 komentarzy:

  1. U siebie zauważyłam, że kiedy mam więcej na głowie jestem bardziej zorganizowana i więcej udaje mi się wtedy zrobić. Lubię slow life, ale tak bardziej w weekendy. A w zasadzie takie slow dla mnie to nawet kiedy mam sporo na głowie, ale dobrze zaplanowane. Planowanie do nie moja mocna strona, a więc dla mnie slow to trochę chaos jak na razie, ale pracuję nad tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jak mam powiedzmy do wykonania w ciągu dnia kilka zadań to lepiej mi idzie, natomiast jak wiem że coś muszę zrobić, ale nie mam konkretnie zaplanowane kiedy itp to rozwlekam to w czasie najdłużej jak się da.

      Usuń
  2. Ja nie pędzę :) chyba że muszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobrze, że nie pędzisz :) Oprócz tych wyjątków kiedy musisz :P

      Usuń
  3. Ja tam nigdzie nie pędzę, to czas mi pędzi sprzed oczu!
    Ale muszę powiedzieć, że o zapewnienie sytości mojemu organizmowi i wystarczającą ilość snu dbam szczególnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też w końcu muszę zacząć dbać o odpowiednią ilość snu, a pogoda mnie zabija.

      Usuń
  4. Ciężkie pytanie :) Mogę kilka dni spędzić w domu z książką, ale później brakuje mi czegoś i muszę gdzieś wyruszyć, porobić coś, spotkać się z kimś, żyć intensywniej. A później znowu wrócić do swojego wolnego świata :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak jak Ty Kaś, tylko jak już się rozłożę w domu na dobre to potem, za cholerę nie mogę z niego wyjść :P Pozdrawiam również.

      Usuń
  5. Dokładnie, mogę się podpisać pod wszystkim, co napisałaś w tym poście :) również "wypisuję się" z wyścigu szczurów, wolę żyć spokojniej, wolniej niż inni. Dzięki temu mam wrażenie, że mniej przegapiam, że więcej dostrzegam. Nie rozumiem tych wiecznie zabieganych ludzi... Nawet nie muszę daleko szukać przykładu - moja współlokatorka wiecznie gdzieś goni, choć nie musi. Wraca o porach tak późnych, że ja już od dawna śpię, a wychodzi często zanim jeszcze wstanę. Pytam tylko: po co? Gdyby nie brała sobie na głowę tylu niepotrzebnych zupełnie rzeczy i zwolniła, jej życie nabrałoby innej, nowej, lepszej jakości. Ale przecież... co kto lubi ;)
    Ja obstaję przy swoim - wolniejsze tempo = lepszy smak życia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to Viv :* Bardzo się cieszę że żyjesz spokojniej :)

      Usuń
  6. Wszystko zależy od osoby i umiaru. Ja na przykład jako osoba dość ambitna (przynajmniej tak sądzę) lubię sobie popędzić. Wbrew pozorom sprawia mi to przyjemność, gdy coś się cały czas w okół dzieje, pomaga mi to uniknąć uczucia życia przelewającego się przez palce bez większego celu. Ale nikt nie jest maszyną, fajnie sobie chociaż raz na tydzień nie robić zupełnie nic, spędzić cały dzień w łóżku z książką i laptopem. Jednak gdy robię to częściej to zaczynam dostawać wyrzutów sumienia. Sama nie wiem, czy to dobrze czy źle. Chyba po prostu wszyscy jesteśmy do czego innego stworzeni i każdy powinien układać sobie życie według własnych potrzeb i chęci. Jedyne czego nie trawię to społeczne przekonanie o konieczności osiągnięcia sukcesu, przecież dla kogoś założenie szczęśliwej rodziny, może być większą wartością niż praca prezesa, ale wszyscy w koło i tak będą wmawiać co innego. Tu dopiero zaczyna się szaleństwo! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, jak kiedyś jako nastolatka, przed 18 r.ż. byłam pełna energii. Najlepsze lata to od 14 do 16. Ależ mnie było pełno wszędzie wtedy. Teraz przy depresji bardzo często mam poczucie tego, że życie ucieka mi między palcami, a czasu nie da się cofnąć. Staram się jednak walczyć z tym na tyle na ile mi się udaje. Oj tak. Tego przekonywania społeczeństwa za wszelką cenę też nie znoszę.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Pamiętam, jak kiedyś jako nastolatka, przed 18 r.ż. byłam pełna energii. Najlepsze lata to od 14 do 16. Ależ mnie było pełno wszędzie wtedy. Teraz przy depresji bardzo często mam poczucie tego, że życie ucieka mi między palcami, a czasu nie da się cofnąć. Staram się jednak walczyć z tym na tyle na ile mi się udaje. Oj tak. Tego przekonywania społeczeństwa za wszelką cenę też nie znoszę.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Sama mam teraz mnóstwo obowiązków i z przykrością stwierdzić muszę, że ciężko jest mi zwolnić... może za dwa tygodnie to wszystko się uspokoi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci w takim razie abyś znajdowała czas i możliwości na to by móc od czasu do czasu zwolnić :)

      Usuń
    2. Życzę Ci w takim razie abyś znajdowała czas i możliwości na to by móc od czasu do czasu zwolnić :)

      Usuń
  8. CZasem ciężko jest zwolnić. Domowe obowiązki. Zawodowe obowiązki. Własne postanowienia. Pasje. Dzieci. Zawsze jest co robić. W slow life jednak chodzi jeszcze o jedną ważną rzecz - robić wszystko własnym tempem i wybrać, co dla Ciebie jest najwłaściwsze :) Czasu zawsze mi brakuje. Ale wiem, że dla mnie numerem jeden jest zawsze rodzina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, u mnie rodzina i przyjaciele to też sprawy priorytetowe, choć nie zawsze. Staram się jednak, aby były. Najgorzej w moim wypadku zawsze cierpi szkoła, głównie za sprawą mojego lenistwa i wiecznego odkładania na później wszelkich spraw z nią związanych. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Oj tak, u mnie rodzina i przyjaciele to też sprawy priorytetowe, choć nie zawsze. Staram się jednak, aby były. Najgorzej w moim wypadku zawsze cierpi szkoła, głównie za sprawą mojego lenistwa i wiecznego odkładania na później wszelkich spraw z nią związanych. Pozdrawiam :)

      Usuń