czwartek, 9 czerwca 2016

Jestem dumna...

Wiecie jak to jest kiedy macie mnóstwo rzeczy na głowie, jesteście zmęczeni, poirytowani i marzycie tylko o chwili spokoju? Chwili podczas której nie będzie obchodziło Was nic prócz tego o czym sami zadecydujecie. Pewnie, że wiecie. Ja miałam tak przez ostatni tydzień w pracy. Niestety ponad 10 miesięcy przerwy w pracy robi swoje. Organizm się odzwyczaja i rozleniwia. Ostatni czas jest dla mnie bardzo intensywny. Dowiedziałam się, że moje problemy z żołądkiem wymagają diety, w pracy trzeba było być codziennie po 9 godzin co było dla mnie istnym maratonem i po 3 dniach miałam dosyć. Zakończyło się to tak, że po tygodniu takiej pracy mój organizm się zbuntował i leże teraz tydzień w domu na zwolnieniu, no ale ja nie o tym chciałam.

Chciałam o tym, że jak pewnie już większość z Was wie, jestem chyba najbardziej leniwą osobą pod słońcem. I mówię poważnie, gdyby wiedziała jak mam zarabiać na leżeniu całymi w łóżku z pewnością bym to wykorzystała i teraz byłabym milionerką. Niestety, nie odkryłam jeszcze tego magicznego sposobu na to, aby móc przeprowadzić się do willi z basenem, więc jak na razie zostaje mi ciężko pracować na moje zachcianki i wydatki. Jest tylko jeden problem. Wiecie jaki? CHOLERNIE MI SIĘ NIE CHCE!

Ostatnio straciłam zapał do pracy, przez pierwszy tydzień dzień w dzień sobie obliczałam ile już zarobiłam i na co będę mogła to wydać, gdy już dostanę pieniądze. Potem niestety przyszedł czas maratonu, czas takiego zmęczenia, że jedyne o czym marzyłam to sen, aby choć trochę odpocząć i nie czuć bólu nóg. Chciałabym zmienić swoje podejście. Wiecie codziennie rano wstaje z myślą, że tak cholernie mi się nie chce iść do tej pracy. Okej stanie na kasie nie jest szczytem moich marzeń, ale ta praca też nie jest taka zła. Przynajmniej można się trochę pośmiać no i non stop jestem wśród ludzi. To całkiem fajne uczucie.  Tylko najgorsze jest właśnie moje podejście, które nie wiem jak zmienić.
Jest to o tyle ciężkie, że nawet jak mam wolne (tak jak teraz - ze względu na chorobę) i niby mam czas, żeby zrobić coś na co nie mam czasu jak pracuje, to też mi się nie chce, ale...



ZMUSZAM SIĘ.

Nienawidzę tego uczucia, ale robię to i  potem czuję się lepiej. Czuje się szczęśliwsza, czuję się dumna z samej siebie, bo wiem jak bardzo mi się nie chciało czegoś robić, a jednak to zrobiłam. I to chyba jest najważniejsze? Chciałabym żeby każdy i każda z Was odnajdowała chociaż jedną małą rzecz w swoim codziennym życiu, z której jest dumna. Ja jestem.

Jestem dumna, że po raz pierwszy usmażyłam swoje placuszki z cukinii. Jestem dumna, że chociaż przez cały dzień szukałam sobie najróżniejszych wymówek, ugotowałam zupę, która wyszła idealnie. Jestem dumna, że pomimo tego jak bardzo nie chce mi się chodzić do pracy, to jednak po zwolnieniu pójdę do niej z nową energią. Jestem dumna, z tego, że chce coś zmienić w swoim życiu. Jestem dumna z tego, że choć idę małymi krokami i często się zatrzymuje, a czasem nawet trochę cofam to jednak z każdym kolejnym krokiem idę pomału do przodu. Jestem dumna z tego, że chce walczyć ze swoim lenistwem, choć nie jest to łatwe i za każdym razem chce odpuścić. I na koniec chyba najważniejsze - jestem dumna z tego, że się staram i wstaje po każdym upadku.

A Ty z czego jesteś dumny bądź dumna?


Jeśli spodobał Ci się wpis, proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. To one są najbardziej oczekiwane przeze mnie i cieszę się z każdej pojedynczej osóbki, która poświęci swój czas, aby napisać mi swoje zdanie.


niezdecydowana.