sobota, 20 lutego 2016

Przeminęło z wiatrem

Luty zdecydowanie minął mi chyba jako jeden z tych miesięcy, które znikają szybciej niż się pojawią. Jeszcze tak dobrze nie zdążyłam się obejrzeć za jego początkiem a już za 9 dni się z nim żegnamy.  

Pomimo tego, że to jeden z  najkrótszych miesięcy w całym roku to ułożył się on całkiem pomyślnie dla mnie.  

Egzaminy poprawkowe w szkole, które przyprawiały mnie o bóle głowy, okazały się całkiem łatwe do zaliczenia. Wymagało to jednak ode mnie tego, aby usiąść do materiału i się go nauczyć. Ten ostatni tydzień lutego będzie obfitował w naukę kolejnej części materiału. Dzięki temu w marcu i kwietniu będę mogła skupić się na bieżącym materiale, który w tej chwili przerabia reszta mojej klasy. Jednak jakoś nie specjalnie mi to przeszkadza, mam świadomość tego, że może nie koniecznie czasowo wyrabiam się z materiałem to jednak przerabiam go i czegoś się uczę. Kilka pierwszych miesięcy miałam totalnie gdzieś tą szkołę, bo przecież szkoła dla dorosłych, niski poziom, no to można olać. Niestety oceny semestralne i egzaminy poprawkowe wyprowadziły mnie z tego błędu. Nie było tak źle, cieszę się, że zebrałam się w sobie, nauczyłam się i zaliczyłam. A wiedza  zostanie w głowie.  




Dodatkowo wizyta u psychologa też wpłynęła na mnie pozytywnie, wprawiając mnie w dobry nastrój i samopoczucie. We wtorek czeka mnie zderzenie ze światem do którego jeszcze nie miałam dostępu, krótko mówiąc idę na pierwsze spotkanie terapii grupowej. Co prawda, wcześniej miałam już jakieś styczności z różnymi grupami, ostatnia przygoda, w której brałam udział miała nieco inny charakter. Szkoleniowy bardziej. Wspominam miło zajęcia jak i uczestników oraz prowadzących, których nie dało się nie lubić. Mam nadzieję, że teraz też tak będzie i staram się mieć pozytywne nastawienie, a obawy gdzieś zepchnąć na dalszy plan. Może w ogóle nie ma się czym stresować, a diabeł nie jest taki straszny jak go malują?  

W połowie lutego udało mi się też ograniczyć sporo palenie, co lepiej wpłynęło na moje zdrowie, oraz problem bezsenności też się bardzo zmniejszył. Może dzięki temu uda mi się w końcu wypracować jakiś nawyk stałego zasypiania i wstawiania. Myślę, że mój organizm był by bardzo zadowolony z takiego nawyku. Ja sama też pewnie czułabym się lepiej. 

I wiesz co jeszcze mój kochany czytelniku?  

Jestem zadowolona, tak szczerze i niewymuszenie. Raz lepiej, raz gorzej, ale w końcu coś zaczyna układać się po mojej myśli i znów zaczynam odzyskiwać równowagę i kontrole nad swoim życiem. Napawa mnie to nadzieją, że teraz - z dnia na dzień  będzie coraz lepiej. Nie liczę na nie wiadomo jakie cuda, ale wierzę, że małymi krokami i zmianami, które będę wprowadzać w życie mogę osiągnąć całkiem dużo fajnych rezultatów. Dzięki którym na pewno będę jeszcze bardziej zadowolona z siebie i będę chciała osiągnąć jeszcze więcej.  Mam nadzieję tylko, że uda mi się wytrwać z takim pozytywnym nastawieniem jak najdłużej. 

Jeśli możesz trzymaj za mnie kciuki, będzie mi bardzo miło.  


A u Ciebie jak minął ten miesiąc? Wprowadził jakieś zaskakujące zmiany w Twoim życiu, a może jak każdy poprzedni był spędzony na wykonywaniu tych samych zadań i obowiązków? 

Pozdrawiam, Karola.  

niedziela, 14 lutego 2016

Walentynki - jest co świętować?

14 luty.
Chyba każdy z nas zna tą datę, prawda? Święto zakochanych inaczej Walentynki.
Kolejne bum w sklepach i galeriach handlowych. Zazwyczaj na tydzień przed pojawiają się już ozdobne serduszka, lizaki w kształcie serduszek, poduszki i wiele, wiele innych zupełnie zbędnych rzeczy.
Przynajmniej moim skromnym zdaniem, bo przecież jak się kocha swoją drugą połówkę to powinno jej się okazywać miłość przez cały rok, a nie tylko jeden dzień w ciągu pozostałych 364 w całym kalendarzu.

Z drugiej strony, co ma powiedzieć taki singiel? Co prawda, w klubach są organizowanie przeróżne imprezy dla singli, ale przecież wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że osobie która nie ma drugiej połówki jest po prostu przykro w ten dzień.
Czy na pewno?

Powiem Wam jak to wygląda u mnie.
Zapraszam.



Otóż ja Walentynek jako tako nie świętuje. Co prawda zdarzało mi się podczas mojego wcześniejszego związku, kupować coś tej drugiej osobie z okazji tego dnia, ale nie robiliśmy sobie nigdy nie wiadomo jakich prezentów. Po prostu: "Miłych Walentynek Kochanie/Myszko/Kotku... i wręczaliśmy sobie prezenty (o ile w ogóle je sobie kupiliśmy).  Zazwyczaj staraliśmy się spędzać ten dzień razem po prostu. Jak każdy inny w całym roku. Nie świętowaliśmy tego super kolacją, czy wyjściem do ekskluzywnej knajpy na mieście. Bo i po co? Przecież jak się kochamy to przez cały rok, a nie tylko jednego dnia. Nie powiem, fajnie jest dostać prezent właśnie w ten dzień. Człowiek nie czuje się pominięty w całym tym nadmuchanym (moim zdaniem) święcie, ale przecież jak się nie dostanie tego prezentu to świat się nie zawali. Fajnie jest pójść z ukochaną osobą na romantyczny spacer trzymając się za ręce. Ja chodziłam na romantyczne spacery dużo częściej niż raz do roku i każdy z nich miał wyjątkowy nastrój.

Myślę, że najważniejsze jest to, aby pamiętać, że miłość należy okazywać na każdym kroku, nie od święta. A prezenty? Prezenty są fajne bez względu na okoliczności, bo przecież poza dniem Świętego Walentego mamy jeszcze urodziny, imieniny, święta i wiele innych okazji do obdarowywania się prezentami.

W ten dzień pamiętajmy po prostu o drugiej osobie, ale UWAGA nie zapominajmy o niej na co dzień! Sądzę, że doceni wtedy nasz wysiłek i będzie zadowolona z tego, że ma więcej niż raz w roku takie swoje prywatne Walentynki. Ja bym była.

A Wy jak obchodzicie Walentynki? Jest to dla Was specjalne wydarzenie w roku, czy może zwykły dzień jak każdy inny?

sobota, 6 lutego 2016

A Ty? Tęsknisz czasem?

Tak, myślę o Tobie. I tęsknie choć wiem, że nie powinnam. Przecież minęło już ponad pół roku, a na myśl o Tobie i o dawnych ' nas ' wciąż robi mi się przykro. I dalej czasami chciałabym cofnąć czas i znów Cię mieć przy sobie. Przecież życie samemu wcale nie jest takie łatwe. Ty już to przerabiałeś. Ja poniekąd też, tylko że byłeś pierwszym. Pierwszym prawdziwym mężczyzną w moim życiu, a nie jakimś chłopakiem, z którym nie wytrzymałam nawet miesiąca. U nas było inaczej. Eh i znowu te nieszczęsne ' my, nasze, nas'. Przecież nas już nie ma. A ja wciąż mówię w liczbie mnogiej. Nie sądziłam, że zapominanie o kimś może być tak cholernie trudne. Mimo to staram się trzymać. I chyba jest lepiej jak nie przypominasz mi o sobie. Nie. NA PEWNO JEST LEPIEJ.
Nie rozpamiętuje Cię wtedy i nie tęsknie za tym co było.
Nie tęsknie wtedy za 'Nami'.




Tęsknie, cholernie tęsknie. Nie wiem jednak czy to, aby na pewno za Tobą. Tęsknie za świadomością 'bycia czyjąś' nie taką niczyją. Tęsknie za możliwością przytulenia się gdy jest mi źle, i tak po prostu na dobranoc. Cholera nikt nie wspomniał, że w życiu singielki można tęsknić za takimi rzeczami. Przecież jak jesteś w związku wydaje Ci się to po prostu normalnym odruchem. A jednak. Gdy nie masz drugiej połówki zaczyna Ci tego odruchu brakować. I z każdym złym dniem dotyka coraz boleśniej Twojego (mojego też) serca.

Wiem, zbudowałam wokół siebie mur... Przez który ,chyba sama nawet nie wiem jak przejść. A jednak. Wciąż liczę na to, że ktoś odnajdzie sposób aby się przebić przez tą cholerną ścianę. Zastanawiam się tylko czy Ja tak na prawdę podświadomie wciąż nie czekam na Ciebie, pomimo, że nie chce z Tobą być to nie potrafię wyobrazić sobie nikogo innego na Twoim miejscu. To przykre i smutne. I po raz kolejny na usta cisną się pytania: Czy będę jeszcze kiedyś szczęśliwa? Co tak na prawdę ma dać mi to szczęście? Jak zaufać skoro się nie chce cierpieć? I jak nie cierpieć skoro nie daje się zaufać? Bym może terapia pozwoli mi odpowiedzieć na te pytania. Kto wie, może będzie lepiej. Szczerze na to liczę.
Ty zawsze będziesz w mojej pamięci i sercu. Za mocno się w nim wyryłeś i już na zawsze będziesz miał część mnie, której mi nie oddasz. Być może odzyskam ją przy kimś innym.

Ściskam, Karola.